poniedziałek, 8 lutego 2016

Cycki

Po mojej ostatniej wizycie w kinie (Ekscentrycy czyli po słonecznej stronie miasta) natchnęło mnie do rozmyślań na temat damskiego biustu. W wyżej wymienionym filmie znalazła się scena, trwająca ok 1,5 sekundy gdzie zobaczyć można było nagie piersi bohaterki. Można by powiedzieć, że cóż w tym dziwnego, skoro chwilę wcześniej ów dziewczyna przeżyła upojną noc w z grającym główno bohatera Maciejem Sthurem.

Z drugiej zaś strony kadr z odsłoniętymi piersiami nic nie wnosił do filmu, fabuła ani wartość artystyczna nie zyskała absolutnie nic.

Tak na prawdę film to tylko wymówka, bo nad tematem zastanawiałam się już jakiś czas temu. Kilka lat temu w oczy rzucił mi się baner reklamowy z seksowną (patrz cycatą) panienką, skąpo ubraną w seksownej pozie (od fotoszopa aż kipi) reklamującą... odgrzybianie klimatyzacji samochodowej!

W czasach gdzie człowiek osiągnął tak wiele (od nanotechnologii do lotów kosmicznych i globalnej komunikacji) odwoływanie się wciąż do najbardziej podstawowych, zwierzęcych odruchów wydaje mi się z goła (;-)) nielogiczne. Przemycanie nagości do wszelkich możliwych dziedzin życia, epatowanie seksem jest wręcz wpisane w fastfoodowo-korpożycie gdzie wszyscy są piękni, młodzi i dobrze zarabiający.

Jeżeli zaś nie zgadzasz się z obecnym stanem rzeczy to jesteś moher, babsztyl i feministka. 

Mam świadomość, że to całe "useksowienie" nie robi już na nikim wrażenia, opatrzyło się i tyle. Może jestem przewrażliwiona i się czepiam, ale zastanawiam się gdzie jest w tym wszystkim granica ludzkiej godności... 

Czy rzeczywiście nie stać nas na nic więcej?