piątek, 29 stycznia 2016

Planeta singli

Ostatnio brałam udział w przedpremierowym pokazie Planety Singli.
Film miły, sympatyczny, czasem nawet zabawny. Jednak jest jedna rzecz która zwróciłam moją szczególną uwagę - mianowicie pieniądze.


Już się tłumaczę o co chodzi - akcja całego filmu mieści się w Warszawie. Gówna bohaterka filmu jest 27 letnia nauczycielką muzyki w szkole podstawowej. Z budżetowej* pensji jest w stanie sama utrzymać się w stolicy, zapłacić za mieszkanie (na moje oko garsoniera ok 45 m2), a także stać się na samochód. No dobra może nie jest to najnowsze Lamborgini, ale 20-letni polonez też to nie jest. Można by jej wypomnieć jeszcze świetnie skrojone markowe ciuchy i chyba 50 calowy telewizor.


Bezpośredni przełożony naszej bohaterki - dyrektor podstawówki, ze swej pensyjki jest w stanie utrzymać 3 osobową rodzinę na dobrym poziomie. Jego żona - szalona fryzjerka z wizją nie jest w stanie utrzymać się pracy na więcej niż trzy dni. Dodatkowo ta kochająca się rodzinka ma w posiadaniu dwa, wcale nie stare samochody, w tym jeden to MINI! Ceny tego autka w prawdzie nie znam, ale wiem, że do najtańszej półki cenowej się nie zalicza.


Po seansie zaczęłam się zastanawiać nad tym co zobaczyłam. Czy w Warszawie rzeczywiście zarabia się inaczej? W końcu budżetówka to budżetówka i chyba nie ma aż takich różnic w zarobkach na terenie kraju. A może scenarzyści tak pokazali bohaterów, bo przecież skromnie i ubogo nie pasuje do wizji XXI w.?


*Wypłacanej z Budżetu Państwa